Upał. 35 stopni w cieniu. Zimne napoje stają się ciepłe po 5 minutach od wyjęcia ich z lodówki. Wiatraki wirują jak szalone, wprawiając w ruch ciepłe powietrze. A Ty? Siedzisz i pocisz się. Tak po prostu. Jakby nagle Twój organizm stwierdził, że to taka świetna rozrywka. I nagle, niespodziewanie, widzisz na horyzoncie jezioro w zacienionym drzewami miejscu (nie są to palmy, nie przesadzajmy – przyjmijmy, że to dęby). Do tego leżaki i drinki z palemką. Czy to nie cudowne uczucie? Tym właśnie jest dla mnie najnowsza płyta Bitaminy „Kwiaty i korzenie”.
Nowa płyta zapowiadała się już od dawna bardzo dobrze. Single, które wypuścili artyści stały się moimi ulubionymi utworami ostatnich miesięcy i nałogowo ich słuchałam, szczególnie tuż po przebudzeniu, dając pokaz swoich umiejętności tanecznych pajęczynie w rogu mojego pokoju. Tym bardziej nie mogłam się doczekać nowych kawałków, które, jak wywróżyłam, miały stać się moimi wakacyjnymi hitami. Wiele się nie pomyliłam.
Po premierowym odsłuchaniu nowego krążka nie mogłam wyjść z zachwytu. Największą dla mnie niespodzianką było umieszczenie przez zespół mojej ukochanej piosenki „Czerwone Oko” na krążku. Ten utwór był jednym z moich ulubionych, dokładnie rok temu, gdy wyśledziłam ją na YouTube. Teraz odkrywam ją na nowo, dzięki nowej aranżacji ukazanej na płycie. Na szczególną uwagę zasługuje również piosenka, pod nazwą „Prezydent”, za przesłanie jakie niesie za sobą. „Nie dzielimy na kolory dłużej/Niby wiadomo, ale widać do niektórych nie dotarło/Słoną mamy skórę wszyscy/Tak samo nam się pot błyszczy”. Nic więcej chyba nie muszę dodawać. Jednym słowem: ciarki.
Co jest jeszcze niesamowitego w tej płycie? Melorecytacja. Znamy to z koncertów oraz z pierwszej płyty zespołu, która składała się głównie z poezji. Mimo to, na dwóch kolejnych krążkach zespołu, które, rzekłabym, są sztandarowymi, nie znajdziemy recytacji Piotra Sibińskiego. Uważam, że wspaniale łączy się to w całość, jest to ciekawy element na płycie. Warto wsłuchać się w słowa i zabawić się w interpretację. Nie tak jak na maturze, nie trzeba się bać nadinterpretacji i swojej wyobraźni.
Nie wiem, czy jakkolwiek zachęciłam do odsłuchu płyty „Kwiaty i korzenie”. Nie każdemu przypadnie do gustu rodzaj muzyki, jaką tworzą chłopaki, gdyż odbiega nieco od trendów. Mimo wszystko, warto posłuchać treści piosenek i choć na chwilę przeżyć przygodę z tym zespołem. Moja rada na lato: usiądźcie wygodnie w leżaku i schłodźcie się utworami Bitaminy.
Sponsorem tekstu jest kot Filemon mruczący mi nad uchem.
Autor: Sylwia Kęska