
W pierwszych dniach to była panika, absolutna panika. “Co będziemy jeść, gdzie będziemy spać, czym będziemy podcierać nasze tyłki?” oraz cała seria różnych innych pytań utrzymanych w podobnie podniosłym i katastroficznym tonie. Ja na przykład przez tę całą pandemię uświadomiłam sobie jak wielką panikarą jestem, choć nigdy w życiu nie wpadłabym na to, by użyć tego słowa do opisu własnej osoby. Jednak wyżej wymienione pytania nie należały do mojej kategorii zmartwień, ponieważ mam to szczęście, że jako niezwykle niezależna istota żyję sobie z moją mamą (przeuroczą zresztą osóbką, tak więc nie mam na co narzekać) pod jednym dachem. Pytania, które nie dawały mi spać, brzmiały mniej więcej tak: “Co ja teraz będę robić skoro kina, teatry, muzea i windy mi pozamykali?” Całe szczęście zanim pogrążyłam się w marazmie dotarło do mnie, że w moim bloku nie ma windy. Poza tym nawet i przed kwarantanną byłam bardziej domatorką aniżeli imprezowiczem, w związku z czym doskonale wiedziałam, czym mogę się zająć. Czytanie zaległych książek, zrobienie gruntownych porządków w moim pokoju i przy okazji lekka jego renowacja, powrót do pisania, powrót do opuszczonych na rzecz studiów seriali i tak dalej. Oczywiście nie zrobiłam ani jednej z tych rzeczy, a to dlatego, że ogarnięcie studiowania online okazało się nie być ani łatwe ani przyjemne. Tak, zatęskniłam za uczelnią i jej normalnym trybem. Za zajęciami odbywającymi się tak wcześnie, że jadąc na nie zasypiam, oraz za tymi odbywającymi się tak późno, że już na nich zasypiam. I za zwariowanie długimi przerwami między zajęciami, na których również zasypiam. Ogólnie pierwsze parę dni uświadomiło mi jak bardzo niewyspana jestem i jak niezdrowy tryb życia do tej pory wiodłam. Hańba mi. Ostatecznie z cudownego cyklu na zmianę spania po 11 godzin dziennie i pisania prac na studia wybawił mnie mój chłopak zabierając mnie do siebie na wieś. Spodziewałam się dużej ilości wspólnego nicnierobienia z przerwami na gry planszowe i komputerowe, dostałam jednak coś o wiele lepszego. O tym jednak opowiem już w kolejnym wpisie.
Trzymajcie się zdrowo!