W ramach festiwalowo-showcase’owej części konferencji “Tak Brzmi Miasto” odbyło się 10 koncertów różnych zespołów. Na scenach trzech klubów, to jest w Alchemii, Drukarni i Pięknym Psie, oraz Teatru Nowego Proxima, zagrali artyści tacy, jak: Transmission Zero, Besides, Edyta Górecka, Hyper Son, Rycerzyki, Kirszenbaum, Neal Cassady, Samurai Cop oraz Kraków Street Band. Towarzystwo doborowe i różnorodne, gwarantujące, że każdy znajdzie coś dla siebie. Zespoły ogłoszone zostały na tyle wcześnie, że mogliśmy na spokojnie zapoznać się z ich twórczością i zaplanować, które miejsca odwiedzimy w te dwa piękne wieczory. Oczywiście nie zawsze było to możliwe – w sobotę koncerty odbywały się w trzech miejscach jednocześnie.
SOBOTA – Transmission Zero, Besides, Rycerzyki
Ja zdecydowałam się na coś nowego i zawędrowałam do Pięknego Psa na dwa koncerty post-rockowe. Co prawda serce ciągnęło mnie również do Alchemii, ale postawiłam na odkrycie nowych sfer muzycznych, jako że tego typu brzmień wcześniej nie słuchałam.
Nie ukrywam, że jestem przyzwyczajona do innego typu występów, dlatego byłam ciekawa tego, co stanie się z ludźmi czekającymi pod sceną. Zajęłam miejsce siedzące, blisko sceny, rozstawiłam statyw w celu zrobienia relacji na żywo (jeśli dobrze poszukacie, znajdziecie ją na naszym fanpage’u na Facebooku) i oczekiwałam.
Najpierw na scenę weszli Transmission Zero. Było ich trzech, co jednak absolutnie nie sprawiło, że brakowało im mocy. Wszystko to, co zostało napisane w ich zapowiedzi na stronie festiwalu, było prawdą – większość słuchaczy kołysała głowami i wpatrywała się w scenę, jak gdyby wpadli w trans. Myśli odpływały gdzieś w dalekie rejony, czuło się przestrzeń wiszącą w powietrzu, która wykraczała poza ściany klubu. Muzycy na scenie czuli się swobodnie, ale nic dziwnego – to nie był ich pierwszy występ w Pięknym Psie, przecież ich album live został nagrany właśnie tam. Na koniec prawie godzinnego występu pożegnali się i zeszli ze sceny, bez bisu, mimo że publiczność o niego prosiła. Uprzejmie ustąpili miejsca kolejnemu zespołowi.
A po nich wszedł Besides. Klimaty podobne, choć słychać było różnicę. Główną był zdecydowanie szerszy repertuar, czemu trudno się dziwić – mają na koncie już dwa albumy, a nadchodzi kolejny. Jedną z niewielu wypowiedzi było wprowadzenie nowego kawałka – “Skylight”. Zresztą nawet dobrze – słowa tylko psuły atmosferę, wytrącały z nastroju. Nie było to tylko moje wrażenie, bo mimo, że sala była pełna, a mało kto przyszedł sam, publiczność była wpatrzona w scenę i zasłuchana w dźwięki. Niby wszyscy byliśmy w grupie, ale każdy z nas myślami był w innym miejscu. Kto nigdy nie był na tego typu koncercie, ten powinien spróbować, chociaż na chwilę – właśnie po to, by odpłynąć tak, jak wszyscy obecni wtedy w Pięknym Psie. Atmosfera była tak magiczna, że gdyby nie fakt włączenia przez klub własnego seta muzycznego, ludzie pewnie staliby jeszcze chwilę w transie.
Ponieważ ten występ okazał się odrobinę krótszy, niż planowano, a z Pięknego Psa do Alchemii daleko nie jest, zachęcona telefonem Klaudii (Redaktor Naczelnej naszego radio) szybko zmieniłam lokalizację, dzięki czemu zdążyłam na występ zespołu Rycerzyki. Była to ciekawa odmiana po dwóch post-rockowych. Atmosfera była zdecydowanie inna – ludzie bujali się wesoło, niektórzy tańczyli ze sobą nawzajem, inni skakali w rytm utworów. A te z kolei niosły ze sobą energię, przywodziły na myśl schyłek lata i początek jesieni, czyli tę ciepłą jeszcze pogodę, przy której widać żółknące już liście. Z Rycerzykami miałam styczność pierwszy raz i jedyne, czego żałuję, to że dopiero teraz. Ich twórczość jest tak pozytywna, że przez cały koncert uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zresztą, tak jak pisałam wcześniej, nie byłam jedyna. Występ ten stał się idealnym zakończeniem pierwszego dnia festiwalu!
NIEDZIELA – Kraków Street Band
Plus niedzielnego showcase’u był taki, że tego wieczoru występował tylko jeden zespół, co niwelowało wszelkie dylematy dotyczące wyboru. Udało mi się zająć dobre miejsce, jako że uczestniczyłam wcześniej w tej samej sali w panelu dyskusyjnym. Po niedługim oczekiwaniu, podczas którego mogłam oglądać, jak rozstawia się sprzęt, oraz oficjalnym zakończeniu konferencji, na scenie pojawili się oni – Kraków Street Band. Zespół, który zaczynał grać na ulicach Krakowa, więc być może kiedyś nieświadomie minęliście ich przechodząc przez Rynek.
Był to kolejny energetyczny występ. Na tyle, że w rogu można było zobaczyć rodziców tańczących ze swoją córeczką, choć tak naprawdę ona świetnie radziła sobie sama. Wokalista zresztą nawiązał do tego i zachęcił do dołączenia się do tej mini sekcji tanecznej. Energia zespołu była wspaniała – chyba wszyscy zauważyli, że na scenie czują się całkowicie naturalnie i świetnie się bawią. Szczytem zabawy było akustyczne wykonanie “Save My Soul”, podczas którego widownia pstrykała palcami, a każdy członek oktetu dodał coś od siebie, w pojedynkę. Atmosfera występu była tak naturalna i pozytywna, że ludzie bez większych zachęceń klaskali i śpiewali, a piosence na bis po zachęcie wokalisty do wstania i tańca, na widowni nikt już nie siedział. I nie wiem, jak inni, ale ja żałowałam, że zrobiłam to dopiero wtedy, a nie od początku. Tak więc jeśli szukacie zespołu z dużym składem i różnymi instrumentami, idźcie na koncert Kraków Street Band. A jeśli nie szukacie, to też pójdźcie – zobaczycie wtedy, jak dobrze można się bawić.
Agnieszka