#TylkoMuzyka – Sonbird – Głodny

To było mroźne popołudnie. Zmęczona ciągłą nauką poddałam się chwili wytchnienia
i pozwoliłam sobie na głębszy oddech. Leżałam pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach
przeglądając leniwie strony internetowe w nadziei odnalezienia inspiracji i stania się lepszym
człowiekiem – przecież to oferują i zapewniają te wszystkie stronki i domeny. Natknęłam się na
memy z kotami, na filmiki pokazujące jak „prosto” i bezboleśnie wykonać najrozmaitsze dania,
wpis zespołu dotyczący płyty, zdjęcie Ewy Chodakowskiej i … Zaraz, zaraz. Wpis zespołu
dotyczący płyty? Powróciłam do posta, za daleko zawędrowało to moje scrollowanie. „Mamy
przyjemność, wspólnie z TIDAL zaprosić Was do przedpremierowego odsłuchu całej płyty w wersji
cyfrowej”. Odłożyłam herbatę. Premiera krążka miała być dopiero za dwa tygodnie, a ja posiadałam
konto na TIDAL’u. Aż podskoczyłam. Dobrze, że herbata spoczywała spokojnie na płaskiej
powierzchni, bo bankowo znalazłaby się na mojej bluzce.

„Głodny” na TIDALU. Nie musiałam czekać dwóch tygodni, w tamtym momencie już
mogłam jej posłuchać. Jeszcze nigdy tak szybko nie starałam się włączyć jakiejś apki. Od paru
dobrych miesięcy znałam 4 piosenki zespołu „Sonbird” i słuchałam ich non stop. Nucąc melodię
jednej z nich, logowałam się jak szalona do serwisu. Internet jak zwykle zaczął się zacinać
w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie. Wzięłam łyk herbaty, nic nie mogło mnie teraz
wytrącić z równowagi. Udało się, łącze ruszyło, a ja znalazłam wyczekiwany przeze mnie
debiutancki krążek młodego zespołu. Nie czekając dłużej, załączyłam pierwszą na liście piosenkę
„Tyle pytań” i zatopiłam w pościeli wyłapując jak najwięcej detali. Po pierwszych nutach włosy na
moim ciele stanęły dęba i zrozumiałam dlaczego artyści zdecydowali się na umieszczenie jej na
pierwszym miejscu. Zaczęłam się wsłuchiwać w tekst i pojęłam, że jest to romantyczny utwór.
Zazwyczaj stroniłam od mocno przesłodzonych tekstów, ale ten taki nie był. Za to był wyważony
i delikatny, z rytmiczną muzyką. Kolejna propozycja, która zadudniła w głośnikach mojego
telefonu była doskonale znaną mi melodią. „Głodny”, czyli singiel, który towarzyszył mi
najczęściej na wszelkich playlistach i stał się dla mnie jedną z najlepszych piosenek minionego
roku. Słyszałam go już setny raz, mimo wszystko nie byłam w stanie przełączyć na kolejną.
Zaczęłam śpiewać razem z wokalistą, choć „śpiewać” i moja osoba to oksymoron. Dobrze, że
w mieszkaniu byłam jedyną osobą, która wysłuchiwała mojego wycia i nie musiałam palić się ze
wstydu, ale przy takich rytmach jest to silniejsze ode mnie i śpiewam jak obłąkana.
Z minuty na minutę coraz mocniej przywiązywałam się do płyty. Nie wiedziałam, która
piosenka bardziej mi się podoba, aż przesłuchałam utwór noszący tytuł miasta, w którym niezwykle
popularny jest niejaki smog. Pierwsza myśl? Cudowna. Wstałam. Musiałam rozchodzić emocje,
które kłębiły się we mnie i dać im ujście. Założyłam kurtkę, ubrałam buty i wyszłam na spacer.
Wędrowałam między uliczkami, wdychając mroźne, krakowskie powietrze. Sięgnęłam do kieszeni
kurtki, szukając w jej odmętach poplątanych słuchawek i ponownie zanurzyłam się
w nostalgicznych melodiach wyjętych spod rąk żywieckiego zespołu. Mój krok i tempo były
uzależnione od danego utworu. Gdy w uszach rozbrzmiewał mi „Kraków” początkowo szłam
wolno, muzyka była spokojna, a ja bacznie obserwowałam mijane zakątki. W późniejszym etapie
mój chód był wprost proporcjonalny do zwiększenia rytmiczności w piosence i zamienił mój spacer
w parabolę.

Gdy dochodziłam do rozdroża, w uszach zadudnił mi kawałek, który odebrałam jako
manifestację do świata, mówiącym o sile słów i języka. Tekst jednoznacznie opowiadał o tym, iż
mowa potrafi zranić dużo bardziej niż jakiekolwiek inne, ostre narzędzie. Ucieszyłam się, że artyści
poruszyli ten temat w swojej twórczości. Mimo, iż większość osób zdaje sobie sprawę z tego
problemu, wciąż nadużywa języka przekraczając tym granicę dobrego smaku. Skręciłam w prawo,
nie wiedząc dokąd prowadzi droga i w które miejsce zabrnę, ale nie to się teraz liczyło.
Zrobiło się „Niepoważnie” i niepoważna ja tak bardzo wczułam się w niepoważne dzieło
muzyczne, które porwało mnie całym sobą, w takim stopniu, iż zaczęłam pstrykać palcami i gibać
się na wszystkie strony w rytm muzyki. Dobrze, że wokół było niewiele osób, bo jedyne co mogli
by mi zaproponować to wizytę na oddziale zamkniętym. Postanowiłam powoli wracać w stronę
mieszkania, ale zdałam sobie sprawę, że totalnie nie wiem w jakim miejscu aktualnie się znajduję.
Nie znałam tego otoczenia, tych ulic. Załączyłam GPS w telefonie i czekałam na rezultat dotyczący
mojej lokalizacji. Nie byłam w stanie uwierzyć jak daleko zaszłam. Muzyczny spacer nieco poniósł
zarówno mnie, jak i moje nogi. Wzięłam głęboki wdech. Ruszyłam zgodnie z instrukcjami
nawigacji i po dłuższej chwili dotarłam na miejsce. Wróciłam. Wcisnęłam poplątane słuchawki
w głąb kieszeni, zdjęłam buty i ściągnęłam kurtkę. Powędrowałam powoli do pokoju i dopiłam
ostatni łyk herbaty, który już nie smakował tak samo jak zapamiętałam.

Zespół postarał się aby ich debiutancka płyta zapadła w pamięć i stała się powodem do
dyskusji na wielu płaszczyznach. Piosenki na płycie „Głodny” opowiadają historię, które łączą się
w całość, dają odbiorcy duże pole do popisu w interpretacji. Krążek nie jest tylko melancholijną
opowieścią o miłości, ale kawałkiem dobrej muzyki, przy której można zarówno potańczyć,
pobawić się, jak i zatrzymać, by poddać się refleksjom, odpocząć. Serdecznie zachęcam wszystkich
do zapoznania się z muzyką jaką tworzy „Sonbird” i do poczucia głodu kolejnych kawałków.

Historia oparta na faktach.

Autor: Sylwia Kęska

Post Author: Agnieszka