Tydzień Ekonomii Społecznej – Zrozumieć przedsiębiorstwo społeczne – „Chłopska szkoła biznesu” – ekonomiczna gra symulacyjna

Z okazji Tygodnia Ekonomii Społecznej poproszono mnie o zrelacjonowanie w formie dowolnej jednego z kilkunastu, jak nie więcej wydarzeń mających miejsce w ciągu właśnie tego tygodnia. Zdecydowałem się wziąć udział w wydarzeniu, którego nazwa jest w tytule artykułu. Nie ukrywam, zainteresowała mnie. Czemu? Gdyż zawiera związek „gra symulacyjna” – jak się czymś takim nie zainteresować?

W sali, gdzie odbywała się gra prowadzona przez bardzo miłą, lecz jednakowoż niezmiernie profesjonalną panią, zostaliśmy podzieleni na grupy dwuosobowe (ja poszedłem „na doczepkę” jako trzeci, bo nigdy nie zajmowałem się ekonomią, a chciałem dobrze pojąć zasady i działanie gry) i objaśnione nam zostały reguły. Pokrótce wytłumaczę je, ale najpierw zarys historyczny.

W XVIII wieku chłopi z okolic Andrychowa ogarnęli, że są niezłymi tkaczami, a na tkaninach można solidnie zarobić, sprzedając je na wyprawach bliższych i dalszych. Do wypraw trzeba trzech rzeczy, a mianowicie: wozów, żywności, którą będziemy konsumować i tkanin, które będziemy sprzedawać. W związku z tym już przejdę do zasad i powiem, jak to się ma do tego, o czym wcześniej pisałem.

Otóż każda z dwóch osób w grupie otrzymuje jedną rolę: tkacza, piekarza albo kowala (kowal wyrabia te bryki, na których wyruszymy na wyprawę). Dostajemy wstępny kapitał, karty z możliwością przeznaczenia ich na produkcję lub wyprawę (czyli karty czasu, możemy wyprodukować coś, ale zabiera nam to czas albo możemy wyruszyć na wyprawę). Cel gry? Zarobić jak najwięcej. Jak to zrobić? Pakując się na wyprawę. By ruszyć na wyprawę potrzebujemy rzeczy, o których pisałem, ale posiadając możliwość wyrobu tylko dwóch z trzech niezbędnych rzeczy nam potrzebnych, musimy porozumiewać się z innymi graczami, którzy mają możliwość produkcji trzeciej. I tu zaczyna się najfajniejszy fragment rozgrywki. Handel między graczami. Właśnie tutaj mamy tę symulację ekonomiczną. Wspaniałe i proste działanie wolnego rynku. „Tylko u nas, jedno koło za dwie tkaniny!”, „Pięć chlebów za koło i tkaninę!” i tak dalej, i tak dalej. Świetnie brało się w czymś takim udział, żywa energiczna i skłaniająca do myślenia krótko- i dalekosiężnego rozgrywka. Pełno sytuacji win-win, no i małych nieszkodliwych blefików na nieuważnych graczach, kiedy sprzedadzą coś o złotóweczkę za tanio. Byli gracze grający ostrożnie (zachęcani przez panią prowadzącą do ryzykowniejszych ruchów, w końcu „kto nie ryzykuje, nie pije szampana” jak to mówi porzekadło, czyż nie?) i prawdziwi madmani wchodzący w spółki ze sobą i szykujący się na całkowite zwycięstwo. Wspaniały widok prężnie działającej konkurencji i pozytywnej rywalizacji. Lecz była to dopiero pierwsza runda. W drugiej zasady uległy zmianom.

Doszła mianowicie próba zasymulowania działalności przedsiębiorstw społecznych, które swoje zyski przeznaczają właśnie na cele społeczne. W tej rundzie tak wielkiego znaczenia nie miały pieniądze, lecz założone/wsparte przez grupy graczy fundacje. Różne fundacje dawały różne ilości punktów, a te mniej punktowane dawały karty czasu pomagające jeszcze bardziej rozwinąć się, zarobić więcej pieniędzy i kupując kolejne fundacje przekonwertować je na nowe punkty, czyli tym samym przedsiębiorstwo napędzały. Tutaj rywalizacja była tym większa, gracze już rozumieli, o co chodzi i cała rozgrywka była jeszcze bardziej entuzjastyczna.

Będąc całkowicie zielony z tematów poruszanych przez grę, dowiedziałem się sporo rzeczy i poznałem z grubsza praktyczną stronę działania przedsiębiorstw, jak i przedsiębiorstw społecznych. Jestem pewny, że adresując tę grę do młodszych odbiorców, niż my osiągnięto by jeszcze lepsze rezultaty, a młodzi zainspirowani byli by do aktywności w takich właśnie przedsiębiorstwach w przyszłości.

Reasumując świetna, edukacyjna sprawa i z przyjemnością bym tę zabawę powtórzył.

 

Relację przygotował: Krzysztof Polak

Post Author: Agnieszka